poniedziałek, 12 stycznia 2015

Chapter 2 Nowa codzienność

 
 
"Czas utracony nigdy się nie wróci"
 

  Nie wiedziała, co ją obudziło. Hałas czy cisza? Przewróciła się na drugi bok próbując zapomnieć o swojej parszywej sytuacji. Próbowała to też zrobić w nocy czego wynikiem był brak snu i ból głowy a kiedy w końcu udało jej się zasnąć świat budził się już do życia. Była wykończona podejrzeniami, przesłuchaniem, procesem. Zastanawiała się kto tak bardzo chciał się jej pozbyć, że był zdolny do przekupienia świadków, bo nie wątpiła że tak właśnie się stało. Ktoś ją wrobił, nabruździł jej i do tego wszystkie te kłamstwa znalazły się w jej aktach. Czy jej wydalenie było warte aż takiej ciężkiej pracy i pieniędzy? Nie miała pojęci komu podpadła. To prawda miała z kilkoma osobami na pieńku, miała wrogów, ale wątpiła by byli aż tak potężni. Wyrzucenie z oddziału? Zesłanie do Zwiadowców? Teraz mogła tylko czekać aż wyślą ją za mur i nie wróci stamtąd żywa. Cóż, dostała wyrok śmierci nieznacznie odroczony w czasie.

  Odrzuciła kołdrę i usiadła. Zaplotła włosy w warkocz jednocześnie wstając i otwierając okno. Świeże powietrze od razu ją otrzeźwiło. Rżenie koni, głosy rozmów, pokrzykiwania były aż nadto wyraźne. Wyjrzała na zewnątrz zaciekawiona gwarem na zewnątrz. Po przeciwnej stronie placu tuż koło stajni stała grupka żołnierzy. Od razu rozpoznała swoich wczorajszych towarzyszy. Rozmawiali i żartowali. Łączyły ich więzi, których ona nigdy nie posiadała z innym człowiekiem. Uśmiechali się do siebie i kiwali głowami jakby znali nawzajem swoje myśli. Już miała się odwrócić, kiedy usłyszała głośne wołanie.
 
- Dziewczyno z wielkiego miasta!

  Spojrzała na Aarona, który kiwał do niej i szczerzył się szeroko. Pozostali dołączyli do niego.

- Zaspałaś na śniadanie. Wszystko już zjedliśmy. Przykro mi - w jego głosie nie było słychać żalu.
 
- I tak nie mogę opuszczać tego pokoju - rzuciła obojętnym tonem jakby jej to w ogóle nie obchodziło.

- Tak?  - Lucien włączył się do rozmowy. - Nic nam o tym nie wiadomo. Przecież nie jesteś zamknięta.

  Zmarszczyła brwi zaskoczona jego słowami.

- Myślałam...

- Pospiesz się! - przerwała jej Marina z zawziętym wyrazem twarzy. - Ktoś musi posprzątać boksy.

  Dziesięć minut później stawiła się w stajni. Założyła grube skórzane rękawice i chwytając widły zabrała się do pracy. Nigdy nie narzekała, gdy dostawała nowe obowiązki. Przynajmniej dzięki temu mogła dać umysłowi odpocząć, wyłączyć się, zapomnieć o przeszłości. Po godzinie harówki i wsłuchiwania się w rozmowę Mariany, Aarona i Luciena pozwoliła sobie na krótki odpoczynek. Kiedy wyszła ze stajni cała trójka siedziała na drewnianej ławce pod ścianą i grzała się na słońcu.
 
- Obijacie się - rzuciła tylko sięgając po manierkę z wodą.
 
- To się nazywa ładowanie "naturalnych pokładów energii" - zaperzył się Aaron podając jej korek by mogła zamknąć butelkę. - Gdy Zwiadowcy wrócą będzie masa roboty. Przygotuj się na to.
 
- Co masz na myśli? - zapytała opierając się bokiem o mur.
 
- Zapewne przywiozą ze sobą mnóstwo rannych - wyjaśniła Mariana rzeczowym głosem. - Trzeba będzie ich opatrzyć, ulokować w odpowiednich kwaterach czy też wyprawić pogrzeb gdy wrócą ciała poległych. Do tego papierkowa robota. Czeka nas ciężkie popołudnie.
 
- Tak od razu mam do was dołączyć? - Mika uniosła wysoko brwi okazując tym swoim zaskoczenie.
 
- Należysz teraz do Korpusu Zwiadowców - poinformował ją Lucien i podszedł do niej. - Najpierw pomoc towarzyszom, pozostałe sprawy należy odłożyć na później.

 -Muszę przyznać, że jestem zaskoczona - powiedziała Mariana osłaniając twarz przed słońcem. - Nie spodziewałam się, że tak szybko się podporządkujesz. Chyba, że planujesz ucieczkę?

 - I gdzie pójdę? - Mika wbiła w nią wzrok swoich zielonych oczu. - Za mur? Do Podziemia? Nie mam żadnej perspektywy. Muszę zostać w Korpusie Zwiadowców.

 - Co takiego zrobiłaś? - niespodziewanie odezwał się Aaron. Chwilę wcześniej wyglądał jakby zasnął.

 - Pytasz jakiej zbrodni się dopuściłam? Nie zabiłam nikogo, nie okradłam ani nie sprzedałam ważnych informacji.

 - W takim razie dlaczego przysłali cię do nas?

 - Nie wiem - wzruszyła ramionami jakby ją to nie obchodziło choć było zupełnie inaczej. - To wie tylko ten, kto zdecydował o mojej karze i ten który go przekupił.

 - CO?! - skoczyli na równe nogi.

 - Chyba nie myślisz, że ktoś próbował... - Mariana była wstrząśnięta. - Wiem, że w Stolicy dzieją się różne rzeczy, ale żeby od razu coś takiego.

 - Zostałam wrobiona. A wy myślcie co chcecie.

 Odwróciła się na pięcie i wróciła do stajni. Kiedy weszła do ostatniego boksu z zamiarem jego wyczyszczenia, usłyszała za sobą szelest. Zerknęła za plecy i zaskoczona spojrzała na młodego mężczyznę z blond włosami uczesanymi w koka na czubku głowy. Widziała go już wcześniej, gdy była oddawana w ręce Zwiadowców. Wtedy stał na uboczu.

 - Uważaj na słowa - rzucił zachrypniętym głosem. - Nawet tutaj Żandarmeria ma swoich szpiegów. Chyba nie chcesz, żeby ktoś poderżnął ci w nocy gardło, co?