wtorek, 30 czerwca 2015

Chapter 6 Brak możliwości wyboru

 
 
 
 
"Stra­ta cza­su jest, po­dob­nie do śmier­ć, nieodwracalna"
 
 
 
Mika siedziała przy stole i próbowała jeść duszone ziemniaki strategicznie zagryzając je suchym chlebem, mimo ciekawskich spojrzeń żołnierzy. Rewelacje na temat jej sprzeciwu wobec Kaprala Leviego rozeszły się po korpusie z szybkością błyskawicy. Większość Zwiadowców na pewno uważała, że ma nierówno pod sufitem odrzucając możliwość dołączenia do elitarnego oddziału. Ona jednak nie żałowała swojej decyzji i musiała przyznać, że wolała być zwykłym żołnierzem. I choć za wszelką cenę starała się pozostać w cieniu to znów została zauważona. Znowu jej nazwisko stało się znane ze względu na nietypowe zachowanie. Mogła mieć tylko nadzieję, że szybko o niej zapomną.
 
Upiła łyk wody z drewnianego kubka i starała się nie zwracać uwagi na pozostałych. Minęły dwa dni od treningu i nadal nie dostała wezwania na dalsze ćwiczenia choć Levi sumiennie jej to obiecał. Natomiast Stefano znalazł ją poprzedniego wieczora by przekazać informacje o stanie Adolfa i Hannah. Blondyneczka zaczęła chodzić o kulach i w ciągu dwóch tygodni powinna odzyskać całkowitą sprawność. Co do mężczyzny sprawy miały się dużo gorzej. Uraz głowy i barku okazał się poważniejszy niż przewidywali na początku. Jego dalsza służba stanęła pod znakiem zapytania. Stefano poinformował też Mikę o rozkazie od Kaprala o kontynuacji treningu. Był zaskoczony, że ona takiego nie otrzymała.
 
Rozmyślała nad tą sprawą tak intensywnie, że nie zauważała Bruno, który podszedł do niej i zajął miejsce naprzeciwko. Musiał kilka razy odkaszlnąć by zwrócić jej uwagę.
 
- Bruno!
 
- Kapitan Pitt chce cię widzieć. Czy muszę dodawać, że Kapral Levi jest aktualnie w jego biurze?
 
- Nie - jęknęła i schowała twarz w dłoniach. - Dlaczego nie może dać mi spokoju?
 
- Mówi się, że Kapral jest trudnym człowiekiem. Obawiam się, że tym razem może nie odpuścić, Mika. Twoja odmowa ubodła jego ego, a wiesz co się mówi o mężczyznach i ich ego.
 
- Chciałam tylko wieść tutaj normalne życie.
 
- Czasami dzieje się nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Chodź - wstał. - Kapitan i Kapral czekają.
 
Nie mając innego wyjścia ani zaplanowanej drogi ucieczki, poczłapała za Bruno w asyście zaciekawionych spojrzeń. Kiedy zostawili za sobą żołnierską kantynę i wyszli na świeże powietrze, blondyn nagle się zatrzymał po czym spojrzał na nią z uwagą.
 
- Odpowiedź szczerze. Naprawdę chcesz odrzucić jego ofertę?
 
Black przez chwilę myślała nad jego słowami. Miał rację pytając ją o to. Oddział Leviego był wymarzonym miejscem wielu Zwiadowców, oznaczał prestiż i szacunek, ale nie anonimowość na czym Mice aktualnie najbardziej zależało. Chciała odetchnąć, odciąć się o złych wspomnień a będąc na świeczniku nie miałaby takiej możliwości. Ale czy nie było warto choć przemyśleć propozycji Kaprala?
 
Westchnęła i wzruszyła ramionami uznając to za wystarczającą odpowiedź. Bez słowa ruszyli dalej.
 
Brzuch rozbolał ją w momencie, gdy zaczęli wspinać się po schodach. Drzwi gabinetu Kapitana Pitt'a były szczelnie zamknięte, ale Bruno nie wydawał się tym faktem przejmować. Zapukał i wszedł do pokoju nie czekając na pozwolenie. Mika zawahała się na moment, ale przekroczyła próg z sercem na ramieniu. Levi siedział na krześle przy podłużnym stole z filiżanką herbaty w ręce. Był zmarszczony a jego wzrok był mroczny, ale on zawsze tak wyglądał. To co ją zaskoczyło to całkowicie poważna mina jej Kapitana. Stał bokiem przy oknie ze skrzyżowanymi ramionami. Po raz pierwszy się nie uśmiechał ani nie żartował. Coś było nie tak. I to bardzo.
 
Bruno bez słowa stanął koło drzwi zamykając je uprzednio. Mika zasalutowała, czekając na rozwój wypadków. Kapral odstawił filiżankę i zmierzył ją ostrym spojrzeniem. Stróżka potu spłynęła jej wzdłuż kręgosłupa.
 
- Nie spodziewałem się, że do tej rozmowy dojdzie tak szybko - powiedział Pitt zwracając tym jej uwagę. On również wpatrywał się w nią intensywnie.
 
- Co Kapitan ma na myśli? - zapytała czując jak serce podchodzi jej do gardła.
 
- Znamy twoją historię, Black - rzucił Levi odchylając się na oparcie. Wciąż bawił się uszkiem filiżanki. - Wpakowałaś się w niezłe bagno. Podpadłaś nieodpowiednim ludziom. Bardzo bogatym i wpływowym. Na twoim miejscu zapomniałbym o spokojnym życiu zwykłego żołnierza, do którego tak zaciekle dążysz. Już jesteś na językach wszystkich Zwiadowców.
 
- Nie widzę w tym mojej winy, Kapralu - odpowiedziała sucho bo jego słowa zaczynały ją drażnić. - Co Kapral insynuuje?
 
- Tylko się o ciebie martwię - posłał jej kpiące spojrzenie. - Erwin zabiegał o to byś została tu przydzielona. Masz talent, którego nie wolno zaprzepaścić a gnicie w więzieniu nikomu by się nie przysłużyło - westchnął i odsunął krzesło na bok. Podszedł do niej stając z nią twarzą w twarz. - Będziesz należeć do mojego oddziału. To nie jest prośba, Black.
 
- Nie...
 
- Mika - przerwał jej łagodnie Joshua. Spojrzała na niego, szukając u niego pomocy. - Tak będzie najlepiej dla nas wszystkich.
 
- Nic z tego nie rozumiem, Kapitanie. Powiedziałeś, że to tylko trening nic więcej.
 
- Bo tak było. Wszystko się jednak zmieniło.
 
- Dlaczego? - dopytywała się.
 
- Kapral Levi jest nie tylko najlepszym Zwiadowcą ale posiada także kilka innych talentów. Co tu ukrywać, ludzie, którzy doprowadzili do twojego procesu nie zostawią cię w spokoju dopóki nie znikniesz im z oczu. Kapral to jedyna osoba w całym Korpusie, która jest w stanie cię ochronić.
 
- Nie wierzę, że chodzi tylko o moje bezpieczeństwo - rzuciła twardo, choć już nie tak wojowniczo.
 
- Próbujemy wyłapać szpiegów, których nam tu podesłali - powiedział Levi wracając na swoje miejsce. - Wykorzystamy ciebie by dowiedzieć się kim są. Nie możemy spać spokojnie wiedząc, że wróg panoszy się po naszym obozie. 
 
- Nie jesteśmy na wojnie.
 
- Byłabyś zdziwiona, żołnierzu, jak wiele wspólnego z wojną ma polityka wewnętrzna. Dopóki nie wyjaśnimy całej sprawy, znajdujesz się pod moją opieką. Zadbam o to by nie zabito cię w jakimś ciemnym kącie.
 
- Jesteś zbyt łaskawy, Kapralu.
 
- Widzę, że się ze sobą dogadacie - powiedział Pitt lekko się uśmiechając.
 
Po moim trupie, pomyślała ale zachowała te słowa dla siebie.
 
- Skoro wszystko zostało już wyjaśnione, jutro odbędzie się dalsza część treningu. Spotkamy się w tym samym miejscu co poprzednio z tą różnicą, że ja również będę brał w nim udział. Przygotujcie się żołnierzu, to będzie ciężki dzień.
 
Po tych słowach skinął Kapitanowi na pożegnanie i zakładając w ruchu górę od munduru, wyszedł z pokoju.  
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz